Wielu sokólskich pracodawców boryka się z problemem... braku pracowników. Nie chodzi już o kwalifikacje, ale o zwyczajną chęć do pracy. - Jestem bardzo zdziwiona tą sytuacją. Przez całe lato szukaliśmy pracowników i mamy ogromny problem - mówi właściciela jednej z sokólskich firm.
- Jeszcze rok temu nie wywieszaliśmy żadnych ogłoszeń o pracę i poprzez znajomych szukaliśmy pracowników i zawsze mieliśmy kilka osób, które były chętne podjąć pracę. W tym roku jest zupełnie inaczej, a wynagrodzenie jest u nas nieco wyższe niż najniższa krajowa. Z tego, co wiem jest tak w całej branży gastronomicznej. Ogłoszenia wiszą nieraz po dwa tygodnie i dłużej. Może to wynikać z tego, że młodzi wolą prace dorywcze. Słyszałam opinie, że młodym ludziom bardziej odpowiada pojechać na borówki i tam zarobić dwa razy więcej. Dochodzi do tego emigracja. W Sokółce mamy coraz mniej młodzieży. Ten kto ma odpowiednie kwalifikacje, wyjeżdża po prostu do dużych miast albo za granicę - mówi właścicielka sokólskiego przedsiębiorstwa.
Inny z przedsiębiorców mówi z kolei o trudności w znalezieniu wykwalifikowanych pracowników z doświadczeniem. Problem widzi w systemie szkolnictwa. - Wielu ludzi nie chce po prostu pracować, bo ma np. robotę "na czarno", a do urzędu pracy przychodzą tylko złożyć podpis, aby mieć ubezpieczenie. Poza tym mam wrażenie, że strasznie zepsuł się system szkolnictwa. Szkoły utrzymują przeciętnych uczniów na siłę, aby tylko ich przepchnąć. Potem taki uczeń dostaje świadectwo zawodowe potwierdzające jego wysokie kwalifikacje, a w praktyce okazuje się, delikatnie mówiąc, że jest zupełnie inaczej - mówi sokólski przedsiębiorca.
Jak dodaje, najchętniej zatrudnia chłopaków ze wsi. Obecnie stanowią oni 80 procent jego załogi. - Po prostu pracują najbardziej uczciwie - wyjaśnia.
Według niego, młodzi ludzie nie są zdyscyplinowani, a to przekłada się na ich stosunek do pracy. - Jeżeli rodzice nie nauczą młodego człowieka dyscypliny, nie będzie też w stanie zrobić tego nauczyciel w szkole, bo nie ma do tego środków. A to wszystko odbija się potem na jego stosunku do pracy. Dla przykładu: Przychodzi młody człowiek do pracy. Dostaje umowę na okres próbny. Przez ten czas jest wzorowym pracownikiem, nie ma spóźnień, jest zadowolony i szczęśliwy. W momencie gdy podpisujemy umowę na dłuższy okres, to zaczynają się spóźnienia w poniedziałki, przyjścia na kacu. Potrafi nawet przyjść do mnie w środku tygodnia i zakomunikować, że on jutro nie przyjdzie do pracy, bo mu się nie chce. Dosłownie - mówi sokólski przedsiębiorca.
- Istnieje brak odpowiedzialności, zwłaszcza wśród młodych ludzi. Zostawiają CV, ale później nie można się do nich dodzwonić, nie przychodzą na umówione rozmowy kwalifikacyjne... - stwierdza właścicielka jednej z firm.
- Byłem zdziwiony podejściem młodzieży, która zachowywała się tak, jakby już na starcie należało jej się bardzo dużo. "Jak dadzą mi 2 tysiące na rękę, komórkę i samochód służbowy, to mogę robić" - stwierdził przed rozmową kwalifikacyjną jeden z kandydatów do pracy. Spojrzałem w jego CV, a tam była tylko skończona szkoła średnia - mówi sokólski przedsiębiorca.
Według Mirosława Biernackiego, dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy, problem jest bardzo złożony i składa się na niego wiele czynników. - Są osoby, które nie są zainteresowane podjęciem pracy i przedstawiają różne powody, dla których nie chcą pracować. Jest też grupa bardzo zdeterminowanych osób, którzy szukają zatrudnienia sami, bądź przy naszej pomocy. To zależy od wielu czynników: doświadczenia, wykształcenia i ogólnej postawy - mówi dyrektor sokólskiego PUP w Sokółce. - To co utrzymuje bezrobotnych w rejestrach urzędu, to przede wszystkim ubezpieczenie zdrowotne. Od wielu lat próbuje się je wyprowadzić z systemu urzędu pracy. Niestety, do tej pory nie udało się tego zrobić - dodaje.
Według danych Powiatowego Urzędu Pracy w Sokółce, zarejestrowanych jest tam 4171 bezrobotnych (dane na koniec sierpnia). W stosunku do lipca liczba bezrobotnych nieznacznie wzrosła, o 35 osób. Ma to związek z zakończeniem prac sezonowych.
Młodzi ludzie, którzy skończyli studia często nie myślą o podjęciu pracy poniżej swoich kompetencji. - Ukończyłem państwową szkołę, do tego trudny kierunek, nie po, aby ktoś mnie zatrudnił na stanowisku pracy poniżej kwalifikacji. Jestem bardzo zdeterminowany, aby podjąć pracę w zawodzie, bo chcę, żeby ten trud, który włożyłem w studia zaowocował dobrze płatną i pozwalającą mi na rozwój pracą - stwierdza absolwent po matematyce
- Chyba nie spotkałem nikogo, kto nie chciałby pracować ze względu na lenistwo czy brak chęci. Zazwyczaj priorytetem jest wynagrodzenie, ale trzeba przy tym pamiętać, że bez odpowiedniego doświadczenia i stażu pracy trudno jest o satysfakcjonującą wypłatę - mówi Marcin, pracownik z kilkuletnim stażem, zatrudniony w dużej sokólskiej firmie.
(mby)