Stare wojskowe przysłowie mówi: „Pierwszym prawem każdego żołnierza jest być dobrze dowodzonym”. Historia wojskowości pokazuje, że ta prosta formuła znalazła swoje potwierdzenie w każdej armii i na każdym jej szczeblu, a co najważniejsze, w każdej wojennej batalii. Tak też było w czasie działań wojennych na Sokólszczyźnie w roku 1920, gdzie wielu polskich oficerów pokazało swój kunszt dowódczy, duże umiejętności planowania i prowadzenia operacji wojskowych, które ostatecznie doprowadziły do wygrania wojny z bolszewikami i ustanowienia polskiej granicy wschodniej.
W roku 1920 prawie całą kadrę dowódczą Wojska Polskiego stanowili oficerowie i podoficerowie z armii państw zaborczych. Byli to ci Polacy, którzy postanowili wstąpić ochotniczo do armii rosyjskiej, austriackiej i pruskiej (niemieckiej), aby po ukończeniu szkół wojskowych i akademii nabyć umiejętności, które będą przydatne w wolnej Polsce a szczególnie w jej siłach zbrojnych. Taka postawa była niezwykle powszechna w kołach polskiej inteligencji żyjącej pod zaborami (najbardziej w zaborze austriackim). O tym, że była słuszna pokazała zwycięska wojna z bolszewikami w roku 1920. Gdyby nie dobrze wykształceni, a także zaprawieni w bojach (nierzadko przeciwko sobie) na wszystkich frontach Wielkiej Wojny Polacy - oficerowie i podoficerowie, Rzeczypospolita nie utrzymałaby swojej niepodległości i nie ustanowiłaby własnej wschodniej granicy. Mimo wielu odmienności wyniesionych ze służby w tak różniących się względem siebie armiach państw zaborczych (złośliwi historycy twierdzą, że ówcześni polscy oficerowie reprezentowali odpowiednio - pruski dryl, austriacki kult niekompetencji oraz rosyjską biurokrację), Polacy potrafili w roku 1920 sformować prawie milionową armię zdolną do odniesienia zwycięstwa nad dużymi siłami bolszewickimi (warto zapytać: czy zdolni bylibyśmy to takiego wysiłku dzisiaj?). Nie byłoby to możliwe, gdyby nie umiejętności polskich podoficerów z armii niemieckiej, którzy potrafili w krótkim czasie wyszkolić rzesze ochotniczej polskiej młodzieży w podstawach żołnierskiego rzemiosła, gdyby nie rzetelna sztabowa praca polskich oficerów z armii austriackiej oraz gdyby nie wzorowe dowodzenie w polu tychże z armii rosyjskiej. Wojna roku 1920, a szczególnie Operacja Nadniemeńska pokazuje, że właśnie Sokólszczyzna była świadkiem bitew (mniejszych i większych), którymi dowodzili wybitni wówczas, ale też i później (wojna obronna w 1939 roku) polscy dowódcy wojskowi.
Wybitnym, lecz prawie zupełnie nieznanym dzisiaj oficerem był dowódca 21. Dywizji Piechoty (Dywizja Górska) gen. bryg. Andrzej Galica. Urodził się 27 listopada 1873 roku w Białym Dunajcu w rodzinie chłopskiej o bogatych tradycjach podhalańskich. Uczęszczał do szkół w Poroninie i Nowym Targu, a dzięki swojemu uporowi i pracowitości został uczniem elitarnego Gimnazjum św. Anny w Krakowie (dzisiaj – im. Bartłomieja Nowodworskiego), gdzie jego wizerunek współcześnie widnieje wśród najwybitniejszych absolwentów. Pomyślnie zdany egzamin maturalny umożliwił mu rozpoczęcie studiów na Politechnice Lwowskiej, a po uzyskaniu stypendium naukowego ukończenie Technische Hochschule w Wiedniu. Przed studiami na politechnice Andrzej Galica zgłosił się ochotniczo do odbycia jednorocznej służby wojskowej w armii austriackiej, a po jej zakończeniu otrzymał stopień podporucznika rezerwy. Po studiach przyszły generał aktywnie brał udział w pracach Związku Strzeleckiego, a po otrzymaniu pracy inżyniera w Wiedniu rozpoczął werbowanie ochotników do jego wiedeńskiego oddziału. Inżynier Galica uformował i przygotował do wyjazdu na ziemie polskie dwie kompanie „wiedeńczyków”, które zostały wcielone do słynnego 4. Pułku Piechoty Legionów Polskich. To w tym pułku kapitan Andrzej Galica jako dowódca batalionu przeszedł swój chrzest bojowy w bitwie pod Jastkowem – 31 lipca 1915 roku. Już w następnym roku major Galica objął dowództwo 3. Pułku Piechoty Legionów, z którym przeszedł cały szlak bojowy na froncie wschodnim, kryzys przysięgowy oraz przymusowe skierowanie na front włoski. Po zakończeniu I wojny światowej pułkownik Andrzej Galica otrzymał rozkaz zorganizowania podhalańskiego okręgu wojskowego, a już w marcu 1920 roku został dowódcą nowo utworzonej Dywizji Górskiej, otrzymując awans na stopień generała brygady. Dywizja Górska (nazwana później 21. Dywizją Piechoty) pod dowództwem gen. bryg. Andrzeja Galicy odegrała zasadniczą rolę w kształtowaniu wschodniej granicy Rzeczypospolitej, najpierw biorąc udział w ofensywie kijowskiej, potem w działaniach osłonowych w czasie odwrotu (osobiste dowodzenie gen. Galicy w okopach).
Jednak największym triumfem wojennym generała był udział jego żołnierzy w Operacji Nadniemeńskiej we wrześniu 1920 roku. W pasie działania 2. Armii Polskiej dowodzonej przez gen. Śmigłego-Rydza znalazła się wówczas Sokólszczyzna przypisana operacyjnie (w przeważającej części) właśnie Dywizji Górskiej. Na skutek planowego przegrupowania po uprzednim zajęciu Poniatowicz, Zadworzan i Kuźnicy, sztab generała Galicy w połowie września stacjonował w Sokółce. Rozpoczęto przygotowania do natarcia na Grodno i forsowania rzeki Niemen. W tym czasie dowódca dywizji, wykorzystując obecność w Sokółce oficera łącznikowego sztabu Naczelnego Wodza (stacjonującego w Białymstoku), poruszył nurtującą go sprawę: „Pan, panie kolego ma bezpośredni kontakt z Naczelnym Wodzem. Czy mógłby pan poprzeć u niego sprawę umundurowania mojej dywizji w peleryny i kapelusze z piórami? Dawno już wystąpiłem w tej sprawie, ale jakoś rzecz idzie opornie”. Widocznie interwencja odniosła skutek, bo Józef Piłsudski wyraził zgodę na noszenie piór orlich lub jastrzębich (zgodnie z wojskowymi przepisami ubiorczymi). Lecz skąd w Sokółce wziąć orle pióra? Dlatego też 2. Pułk Strzelców Podhalańskich w czasie zaciętych walk o Kuźnicę zamiast piór orlich ozdobił swoje furażerki a nawet hełmy piórami z kuźnickich indyków. Jeńcy bolszewiccy zeznali, że widok żołnierzy z piórami przy czapkach upewnił sowieckie dowództwo o przybyciu do Kuźnicy wojsk koalicyjnych, natomiast w pododdziałach sąsiedniej Dywizji Ochotniczej nieco złośliwie śpiewano: „Ej, te Podhalany, to ci wojsko głupie, noszą to na głowie, co indyk na…”.
W czasie stacjonowania w Sokółce okazało się, że podwładnymi gen. Galicy nie byli jedynie mężczyźni. Oto kapelan dywizji, ksiądz Antoni Miodoński zameldował, że wśród poległych żołnierzy była przebrana kobieta... Formalnie kobiety mogły służyć jedynie w formacjach sanitarnych, toteż generał ze zdziwieniem przyjął meldunek.
21 września dowódca 2. Armii Polskiej wydał Dywizji Górskiej rozkaz opanowania Odelska. Generał Galica wyznaczył rozpoczęcie natarcia o godz. 5.00 rano. Szczególnie ciężkie walki toczyły się o Bilminy i Zaśpicze ze względu na zacięty opór pododdziałów bolszewickich składających się w tym rejonie z fanatycznych niemieckich i łotewskich komunistów wspieranych przez przybyłe tego dnia posiłki i uzupełnienia. Natarcie Podhalańczyków zostało zatrzymane, siły polskie zmuszone do obrony, ponosząc przy tym duże straty. Generał Galica zwołał 22 września o godz. 10.00 w Sokółce odprawę dowódców pułków, dokonał przegrupowania sił (wsparcie 2. Pułku Strzelców Podhalańskich broniącego Kuźnicę) oraz wykorzystał przydzieloną baterię artylerii ciężkiej gen. Ledóchowskiego, a także lotnictwo rozpoznawcze 2. Armii Polskiej, które miało zadebiutować w działaniach szturmowych (bombardowanie z powietrza pozycji bolszewickich). Kolejne natarcie, 23 września, zakończyło się powodzeniem i zajęciem Odelska i Indury oraz finalnie – Grodna.
Po podpisaniu Traktatu Ryskiego i krótkotrwałym pobycie na Grodzieńszczyźnie Dywizja Górska powróciła do swojego miejsca stałego postoju. Dowództwo miało swoją siedzibę w Bielsku-Białej. Rozpoczął się pokojowy okres służby Podhalańczyków wyznaczony ćwiczeniami wojskowymi, szkoleniem i przeglądami dywizyjnych pododdziałów. Generał Galica często wizytował 3. Pułk Strzelców Podhalańskich w koszarach i był zdumiony czystością i schludnością placów i innych obiektów. W swych wspomnieniach dowódca dywizji opisał maskotkę pułku – wyjątkowo dorodnego barana rasy merynos. Otóż baran ów został znaleziony w lesie, gdzieś między Kuźnicą a Grodnem w czasie natarcia pułku i został przygarnięty przez Podhalańczyków. Oprócz urody miał tę cechę, że przeżuwał z upodobaniem niedopałki papierosów, co było niezwykle przydatne dla zachowania czystości w koszarach.
Realizując swoją ciągłą potrzebę kształcenia się generał Andrzej Galica w latach 1923-24 odbył roczny kurs w Centrum Wyższych Studiów Wojskowych i w roku 1926 objął stanowisko dowódcy Okręgu Korpusu w Przemyślu. Funkcję tę pełnił do roku 1932, kiedy zakończył służbę wojskową i rozpoczął karierę polityczną. Dzięki olbrzymiej popularności na Podhalu generał, jeszcze będąc w służbie, w roku 1930 został posłem na Sejm. Po przejściu w stan spoczynku aktywnie brał udział w życiu politycznym Rzeczypospolitej. W tym też czasie kupił majątek Majdan koło Piotrkowa Trybunalskiego i tam prowadził gospodarstwo rolne. Oprócz tego posiadał działkę rolną w powiecie Horochów na Wołyniu przyznaną mu przez Rzeczpospolitą w ramach programu osadnictwa wojskowego w uznaniu jego zasług bojowych. W 1935 roku gen. Galica został senatorem i w tej roli pracował w Senacie aż do wybuchu II wojny światowej.
Prawie zupełnie nieznana jest twórczość literacka twórcy i pierwszego dowódcy Dywizji Górskiej. Spotykał się on bowiem z wieloma znanymi literatami swoich czasów, między innymi z Kazimierzem Przerwa-Tetmajerem, a z Władysławem Orkanem (Franciszkiem Smreczyńskim) przyjaźnił się przez dziesięciolecia. Twórca ten był pierwszym czytelnikiem i recenzentem utworów literackich Andrzeja Galicy, takich jak „Janosik” (sztuka teatralna wystawiana w teatrze w Krakowie), czy też „Twierdzą będzie nam każdy próg” (o bohaterskiej obronie Lwowa).
W czasie II wojny światowej generał nie otrzymał przydziału mobilizacyjnego ze względu na swój wiek, nad czym bardzo ubolewał. Natomiast jego syn, Adam walczył w Suwalskiej Brygadzie Kawalerii jako oficer operacyjny w sztabie i dobrze zasłużył się w czasie całej kampanii wrześniowej. Lata 1939-1945 Andrzej Galica spędził w swoim majątku Majdan oraz w Warszawie, gdzie prowadził biuro miernicze i na zamówienie osób prywatnych dokonywał pomiarów geodezyjnych. W czasie Powstania Warszawskiego kamienica, w której mieściło się biuro została trafiona niemieckimi bombami i to aż dwukrotnie. Generał uratował się tylko dlatego, że w tym czasie przebywał wraz z innymi osobami w piwnicy. Tam, przysypany gruzem, spędził kilka dni, lecz udało mu się przedostać na Plac Teatralny, skąd Niemcy wywieźli go i innych cywili do obozu przejściowego w Pruszkowie, a następnie do Opoczna. Z racji zaawansowanego wieku Niemcy zwolnili generała z niewoli, co umożliwiło mu powrót do majątku Majdan.
Przeżycia wojenne doprowadziły do niespodziewanej śmierci Andrzeja Galicy na skutek zawału serca w dniu 6 czerwca 1945 roku. General został pochowany z zachowaniem ceremoniału wojskowego na cmentarzu parafialnym w Bęczkowicach. W roku 1973 ekshumowano ciało i w specjalnej trumnie przewieziono do Zakopanego. Uroczysty pogrzeb odbył się 20 października 1973 roku. Gen. bryg. Andrzej Galica spoczął na Nowym Cmentarzu w Zakopanem, pod Gubałówką. Powrócił na swoje Podhale.
Twórca Dywizji Górskiej i jej pierwszy dowódca generał brygady Andrzej Galica był darzony nadzwyczajnym szacunkiem i poważaniem nie tylko przez żołnierzy, ale przede wszystkim przez górali na swoim rodzinnym Podhalu. Jego postać była opisywana w pieśniach ludowych i utworach poetyckich, a tym samym przeszła do legendy. Wiersz pt. „Galica” ze zbioru Gęśle z Jawora, którego autorem jest Andrzej Zachemski jest tego przykładem i opowiada o triumfalnym powrocie dywizji generała spod Grodna i Sokółki.
Prowadzącemu oddziały dowódcy zastępuje drogę Marysia i zadaje pytanie, co się stało z jej ukochanym Jędrusiem:
„Powiadają, zeście Wy, Galica,
Krwie z Podhala Ojcyźnie nie skąpił;
Ze śmierć wrahom siadła na licach,
Kieście im Wy na karki nastąpił,
I tak jesce ludzie powiadali,
Żeście mocki wrahów wyrubali.
Powiedzcie mi jesce, drogi Wodzu,
Wy, co wojna dla Wos światem znanym,
(bo tu u nos złe nowiny chodzą)
Ka się podzioł mój Jedruś kochany?
„Hej, dziewcyno, dyć ci powiem scyrze,
Jędrek zginon, ale żyje w hyrze!
Nie płac, dziewce nie płac i nie banuj (nie tęsknij – przyp.)
Bo twój Jedruś krew ofiarnie dawoł.
Orle piórko – to - po Jędrku – sanuj,
Bo w niem siła jest i hyr i sława”
I otarła zapłakane lica,
Kiej jej piórko podoł som Galica
Dudni cosi w zbójnickiej piwnicy,
Sumi cosi w starym, chrubym lesie.
Hyr i sława o Wodzu Galicy
Po dalekich dziedzinach niesie!
A ziemia nasa dumna jak orlica
Że z niej wyrósł Jenerał Galica”
Stanisław Margielewicz
(fotografia – Wielka Księga Piechoty Polskiej 1918-1939 Tom 22)