W nocy z 12 na 13 października 1946 roku do mieszkania Martunów przy ulicy Stalina w Giżycku weszli ubecy. Doszło do strzelaniny. Zginęli komendant i zastępca Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego oraz jeden z partyzantów, „Kolejarz”. Zdarzenie to szerokim echem odbiło się po całych Mazurach. O związkach sokólskich struktur podziemia niepodległościowego w budowaniu powojennej konspiracji na Mazurach opowiadał wczoraj dr Waldemar Brenda, historyk z olsztyńskiego oddziału IPN.
Kolejne spotkanie z cyklu „Przystanek Historia” odbyło się w kawiarni „Lira” w Sokółce.
- Po 1945 roku w całym kraju działania konspiracyjne były kontynuacją tego, co działo się podczas wojny. Na Warmii i Mazurach wszystko trzeba było zaczynać od nowa - stwierdził Waldemar Brenda.
Dawne Prusy Wschodnie zasiedlali mieszkańcy pobliskich powiatów. Ludzie szukali tam terenów jak najmniej zniszczonych przez działania wojenne. Chcieli też często ukryć się przed represjami komunistów. Wyjeżdżali posługując się podrobionymi dokumentami. Bywało, że do końca życia nie powrócili już do swoich pierwotnych nazwisk.
Na Mazury zaczęli też docierać partyzanci z Sokólszczyzny. W Ełku prezesem okręgu Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość został Hieronim Augustynowicz ps. „Ryszard” i „Modrzew”. Wcześniej dowodził on batalionem AKO-WiN na Sokólszczyźnie (w gminach Korycin, Sokolany, Sokółka i Janów). Wyjeżdżając przekazał komendę nad oddziałem Stanisławowi Biziukowi ps. „Sokół”. Wkrótce on sam też miał dotrzeć na Mazury.
- Przez linię Curzona przedzierały się oddziały partyzanckie, wśród nich była grupa „Lalusia” (czytaj tekst Bitwa pod Kraśnianami. Oddział "Lalusia" walczył z ubekami [FOTO] - red.). Ci, którzy przeżyli bitwę pod Kraśnianami, pozostali ukryci w powiecie sokólskim. Dostali lewe dokumenty i pieniądze. I wyjechali, głównie na teren powiatu giżyckiego - opowiadał Waldemar Brenda.
Na Mazury dotarła także rodzina Martunów - matka, córka i syn - z Wilna. Na krótko zatrzymali się oni w Sokółce u krewnej. W listopadzie 1945 roku przyjechali do Giżycka. W styczniu 1946 roku skontaktował się z nimi Stanisław Biziuk. Mieszkanie przy ulicy Stalina stało się punktem kontaktowym konspiracji niepodległościowej. Bywał tam także Franciszek Potyrała „Oracz” (czytaj tekst Tragiczny koniec Franciszka Potyrały "Oracza" [FOTO]), który przywoził m.in. gazetki i ulotki konspiracyjne.
12 października 1946 roku do mieszkania Martunów trafiło sporo materiałów propagandowych WiN. Oprócz gospodarzy w mieszkaniu znajdowali się także trzej mężczyźni. Wieczorem Stanisław Biziuk i Stefania Martun poszli do kina. Biziuk nie wrócił już do mieszkania. Około 1 w nocy dało się słyszeć walenie do drzwi. Do środka weszło pięciu mężczyzn w cywilu, przedstawiając się jako milicja. Gdy dotarli do pokoju partyzantów, wywiązała się strzelanina. Po około 10 minutach jeden z broniących się krzyknął „Panowie, do swoich strzelacie?”. Kanonada ustała
- mówił Waldemar Brenda.
Zginęli wtedy szef i zastępca UBP w Giżycku oraz jeden z partyzantów o pseudonimie „Kolejarz”. Broniący się uciekli przez okno, schodząc na ziemię po rynnie., Jeden z nich wspólnie z ubekami wyniósł ciała zabitych. Zdaniem historyka, chwilę później także jemu udało mu się zbiec.
Była to najgłośniejsza akcja w Giżycku. Komórka WiN nigdy później nie została już odbudowana - dodał Waldemar Brenda.
Większość działaczy WiN z Mazur ujawniła się podczas amnestii 1947 roku.
Wczorajsze spotkanie zorganizowali: dyrektor Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Białymstoku, Sokólski Ośrodek Kultury oraz Stowarzyszenie Historyczne im. Bohaterów Ziemi Sokólskiej.
Kolejny „Przystanek Historia” odbędzie się w Sokółce 10 maja. Tematem spotkania będzie książka IPN poświęcona prezydentom RP na Uchodźstwie.
(is)
„Przystanek Historia” w Sokółce: