"W roku Pańskim 1284 ten sam mistrz (tj. brat Konrad z Thierbergu - red.) wciąż niesyty walk z niewiernymi zebrał wielkie wojsko i wraz ze Skumandem, który służył mu za przewodnika, podszedł w porze lata pod zamek Grodno" - pisze Piotr z Dusburga z "Kronice Ziemi Pruskiej". Skumand lub Skomand, wódz jaćwieski, jest jednym z nielicznych, którego imię dotrwało do naszych czasów. Z pewnością przemierzał ziemie, gdzie dziś rozciąga się Sokólszczyzna.
Wiadomo o nim niewiele. Był przywódcą Sudawów, żyjącym w okręgu Krasima, gdzieś w pobliżu dzisiejszego Ełku. Gdy w Prusiech wybuchło powstanie, które nieomal zniosło władztwo krzyżackie w tych ziemiach, wyprawiał się Skomand na Ziemię Chełmińską. Był tam przynajmniej dwukrotnie - w roku 1263 i 1277, łupiąc niemiłosiernie co tylko wpadło mu w ręce, paląc, burząc i rabując. Takie to zresztą były czasy i takie obyczaje. Wśród Jaćwieży mirem cieszyli się wodzowie waleczni.
Jednak to Prusowie poddać się musieli krzyżackiemu władztwu. Zakon - po początkowym szoku - zmienił bowiem strategię, stosując taktykę spalonej ziemi i masowych deportacji. Poddawały się więc kolejno ludy pruskie: Natangowie, Bartowie, Warmowie, mieszkańcy Pogezanii, Sambii i Nadrowii. Gdy plemiona te zostały ujarzmione, przyszedł czas na Jaćwież. Ta padła w 1283 roku.
"Nieskończenie wiele wojen toczono z Sudowami. Zatem gdy Jedetus, pewien mąż szlachetnego rodu i obyczajów, możny i bogaty przywódca Sudowów z Kimenow, nie mógł już dłużej powstrzymywać częstych i gwałtownych ataków braci, z całą swoją rodziną i służbą oraz z tysiącem pięciuset ludźmi obojga płci przybył do braci i ochrzcił się. Ale Skardo, przywódca drugiej części Sudowii wzgardził wyznaniem wiary i ze swoimi ludźmi udał się na Litwę. I z tego powodu ziemia Sudowii do dnia dzisiejszego pozostaje wyludniona" - relacjonował Piotr z Dusburga.
Krzyżacy nie pozostawili Jaćwingom wyboru: kto nie chciał przyjąć chrztu i podporządkować się, musiał albo uciekać, albo dać głowę. Wiele osób przesiedlono na Sambię, gdzie jeszcze w XVI wieku istniał tzw. kąt sudawski.
Skomand wybrał ucieczkę i udał się ze swoimi ludźmi hen, na Ruś. Nie wiadomo, dlaczego zmienił zdanie. Czy zadecydowała tęsknota za ojczystą ziemią, czy fakt, że na wygnaniu był tylko mało liczącym się watażką? Skomand wrócił, przyjął chrzest i poddał się Krzyżakom, za co otrzymał majątek Steinio, który lokalizuje się dziś w okolicach wsi Stega w okolicach Górowa Iławeckiego. Przyjmowanie na służbę wodzów pruskich było zresztą jedną ze strategii, które przyjął Zakon, aby rozbić jedność wśród swoich nowych poddanych. Ci zaś, którzy schylili karki mogli liczyć na apanaże i zaszczyty, często jednocześnie gardząc swoimi współziomkami obróconymi w półniewolników.
Skomand chadzał więc na Grodno, będąc przewodnikiem braci. Musiał też przemierzać ziemie, gdzie dziś rozciąga się powiat sokólski. Może ciągnął ze swymi wojami przez dąbrowy nadniemeńskie, w okolicach dzisiejszego Nowego Dworu?
"Ten sam Skumand, który bez umiaru prześladował przedtem Kościół Boży, od niedawna jest obrońcą wiary, sławnym wodzem ludu chrześcijańskiego. Gdy zbliżała się śmierć, zapytał go brat Konrad, kapłan z Bałgi, w jaki sposób zasłużył sobie u Pana na tak wielką łaskę, że znalazł się w służbie wiary Chrystusa. Ten odpowiedział: <<Przed moim nawróceniem nigdy nie uczyniłem niczego dobrego oprócz tego, że kiedy niewierni zrabowali w Polsce obraz Najświętszej Dziewicy Marii z Dzieciątkiem i przecięli go na pół, ja podniosłem go z ziemi i oczyściłem moim ubraniem i zaniosłem w godne miejsce.>> Po tych słowach szczęśliwie zasnął w Panu" - opowiadał Dusburg w swej kronice.
Jeszcze do dziś oglądać można miejsce, gdzie znajdował się kamień grobowy Skomanda. Położony on jest w pobliżu kościoła w Kandytach, miejscu, gdzie wódz jaćwieski dożył swoich dni.
Co nam zostało po Skomandzie? Może nazwa Szudziałowa, biorąca się od imienia walecznego jaćwieskiego plemienia (inni uważają, że jest to po prostu kalka z bałtyjskiego "sudas", czyli błoto)?
(is)
Czytaj też:
Łosośna. Ze szczytu jaćwieskiego grodziska [FOTO, WIDEO]