Land rover kierowany przez pogranicznika wypadł z trasy i dachował. W środku było jedenaścioro dzieci.
Do zdarzenia doszło pod koniec maja ubiegłego roku, podczas pikniku w Bohonikach. Jedną z atrakcji była przejażdżka dzieci samochodem Straży Granicznej. Na zakręcie drogi, gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości do 40 km/h land rover dachował. Ucierpiało jedenaścioro dzieci i jedna osoba dorosła. Dwie dziewczynki z obrażeniami głowy musiały pozostać w szpitalu przez kilka dni, pozostali po opatrzeniu zostali zwolnieni do domu. Później biegły ustalił, że pogranicznik jechał z prędkością 88 km/h. Funkcjonariusz nie przyznał się do winy i odmówił składania zeznań.
Akta w tej sprawie trafiły do Sądu Rejonowego w Sokółce. W styczniu br. sąd - na wniosek oskarżonego - skierował sprawę do postępowania mediacyjnego.
Jak poinformował rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Białymstoku, sędzia Przemysław Wasilewski, mediacja została zakończona przygotowaniem propozycji ugód ze wszystkimi poszkodowanymi (w przypadku dzieci - ich przedstawicielami ustawowymi). Jak dodała obrońca funkcjonariusza SG, mec. Halina Jadeszko-Wysocka, są to przede wszystkim zobowiązania do przeproszenia pokrzywdzonych, ale w kilku przypadkach również wnioski o wypłatę zadośćuczynienia - pisze Polska Agencja Prasowa. Proces ma się rozpocząć w kwietniu br. Sąd nie zatwierdza mediacji, ale bierze pod uwagę jej pozytywne wyniki "albo ugodę pomiędzy nimi (stronami) osiągniętą".
(is)
Czytaj też:
Pogranicznik chce zrekompensować krzywdy dzieci
Pogranicznik z zarzutami. Miał jechać 88 km/h