Obawiam się, że wkrótce znakiem rozpoznawalnym naszego miasta nie będą sukcesy naszych sportowców, przedsiębiorców czy lokalnych produktów, tylko właśnie smród z Karcz - napisała Czytelniczka w mailu do redakcji. - Razem z Inspekcją Transportu Drogowego kontrolujemy pojazdy wjeżdżające na wysypisko - stwierdził Mirosław Michalczuk z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Białymstoku.
O sprawie odoru wyczuwalnego w Sokółce pisaliśmy kilka dni temu w tekście Skąd ten smród? Do tematu tego odniosła się nasza Czytelniczka.
"Pragnę ponownie poruszyć problem smrodu z Karcz, który ostatnio jest nie do zniesienia. Odór odczuwalny był nie tylko na Osiedlu Broniewskiego. Bywa, że dociera na Osiedle Zielone, czy też na Zabrodzie. Nie jestem pewna, czy wynika to z kierunku wiatru, czy też z występujących wysokich temperatur, albo z innych czynników, jednak tak nie da się żyć. Rozumiem, że władza organizuje spotkania poruszające ten problem, jednak same rozmowy nie są rozwiązaniem. To właśnie teraz jest czas, aby spełniać obietnice wyborcze, a większość wygranych zapewniała, że rozwiążą problem wysypiska w Karczach. To nie imprezy typu Dni Sokółki są ważne, a rozbrojenie tej bomby ekologicznej. Zbliża się okres wakacyjny. Czy chcemy skazać nasze dzieci na spędzanie wolnego czasu w mieszkaniach, ponieważ zabawa na placu zabaw przy takim odorze nie będzie możliwa? Obawiam się, że wkrótce znakiem rozpoznawalnym naszego miasta nie będą sukcesy naszych sportowców, przedsiębiorców czy lokalnych produktów, tylko właśnie smród z Karcz" - napisała Czytelniczka w mailu do redakcji.
O komentarz w tej sprawie zwróciliśmy się do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Białymstoku.
- Do tematu smrodu trudno się odnieść. Nie ma na to żadnych norm. Ani nie można tego zmierzyć, ani ocenić. Do Karcz trafiają odpady. Odór może być więc wyczuwalny. Śmieci leżą na kwaterze, więc zapach się wydziela. W tej chwili razem z Inspekcją Transportu Drogowego kontrolujemy pojazdy wjeżdżające na wysypisko. Wwożone są tam tam odpady podobne do komunalnych. Smród może się brać z tego, że jest ciepło, wszystko się tam rozkłada. Nie stwierdziliśmy co prawda tego, ale docierały do nas sygnały, że osady ściekowe mogły też trafiać na starą kwaterę w Karczach. Trzeba jednak zaznaczyć, że firma zarządzająca wysypiskiem ma pozwolenie ważne do końca tego roku na nawożenie starej kwatery właśnie osadami ściekowymi - wyjaśnił Mirosław Michalczuk, naczelnik Wydziału Inspekcji WIOŚ w Białymstoku.
Zapytaliśmy o stan sprawy związane z Karczami, które aktualnie prowadzi Inspektorat.
- W tej chwili czekamy aż spółka odbierze od nas oficjalne pisma. Zwrotka do nas wraca po trzech tygodniach i to uniemożliwia nam przyśpieszenie tempa postępowania. Chcemy zamknąć starą kwaterę, by nie dowożono tam odpadów. Prowadzimy też działania związane z nową kwaterą. Już mamy wyniki części badań, na część z nich jeszcze czekamy. Kilka dni temu wysłaliśmy kolejną próbkę, aby zebrać materiał dowodowy w sprawie postępowania. Najprostszym rozwiązaniem byłoby cofnięcie pozwolenia zintegrowanego, ale jest ono jeszcze prawomocne. Urząd Marszałkowski prowadzi postępowanie, ale z tego, co wiem przedłuża się ono, bowiem spółka wnosi dokumenty w tej sprawie. W świetle prawa spółka posiada zezwolenie na to, by tam wozić odpady. To, że nie wożą tam odpadów, które są w decyzji, to próbujemy właśnie teraz udowodnić. Dlatego potrzebne są te badania. Jest to postępowanie przewlekłe. Spółka także do nas składa różne wnioski... Chcemy na początku lipca zwołać rozprawę i wyznaczyć termin wstrzymania. Myślę, że do końca przyszłego tygodnia otrzymamy wyniki wszystkich badań - powiedział Mirosław Michalczuk.
(is)