Grzegorz Hołubowski oraz Wojciech Kiczuk, strażacy-ochotnicy z Sidry opowiadają o swojej fascynującej służbie.
Jak funkcjonuje Ochotnicza Straż Pożarna?
To Sokółka zazwyczaj dowiaduje się pierwsza o zdarzeniu i to ona włącza u nas syrenę oraz powiadamia telefonicznie kierowcę.
Trzeba więc być cały czas czujnym. Nie można na przykład usiąść do kielicha?
Kierowca na pewno nie może. Nawet w święta.
Czyli cały czas musicie być pod telefonem?
To jest ochotnicza straż. Nie mamy obowiązku uczestniczyć w akcjach. Jak wyje syrena, a ja nie mogę wyjechać, to po prostu nie jadę. Kiedyś było u nas 36. strażaków. A teraz ilu stawia się na wezwanie? Ośmiu, może dziewięciu. Nie ma ludzi. Powyjeżdżali z Sidry, czy to na studia, czy za granicę. Natomiast starsi są już teraz honorowymi strażakami. Wiek nie pozwala.
Co jest takiego wciągającego w byciu druhem-ochotnikiem?
Grzegorz Hołubowski: Adrenalina. Poza tym u mnie dziadek był naczelnikiem OSP, ojciec jest naczelnikiem, więc ja nie mogłem nie przyjść do straży. Jak byłem mały, to pamiętam, że zawsze syrena mnie budziła. Dziadek wtedy wybiegał z domu, ojciec, a niejednokrotnie sąsiad stukał jeszcze w okno. Mam to więc chyba we krwi.
Wojciech Kiczuk: U mnie z kolei w straży byli bracia.
Kiedyś było chyba troszeczkę inaczej?
Kiedyś nic nie płacili za udział w akcjach, tak jak teraz. Poza tym był czyn społeczny. W ten sposób wybudowano przecież remizę w Sidrze.
Jak długo jesteście ochotnikami?
Grzegorz Hołubowski: Czternaście lat.
Wojciech Kiczuk: Ja tylko cztery lata.
Jakie były najdziwniejsze sytuacje, z którymi zetknęliście się podczas służby?
Kiedyś zgłoszono nam, że gniazdo bociana jest zarośnięte drzewami. Trzeba było się wspinać z piłą motorową i ścinać gałęzie, żeby bocian mógł tam usiąść. A ptak siedział i czekał cierpliwie na łące nieopodal. Następnego dnia bociek usiadł już w gnieździe.
Ludzie wyobrażają sobie, że strażacy najczęściej zajmują się gaszeniem pożarów. Tymczasem tak już chyba nie jest?
2/3 naszych wyjazdów to wypadki i zabezpieczenie lądowań śmigłowców. Pożarów jest zdecydowanie mniej.
Gdzie w Sidrze mogą lądować śmigłowce?
Miejsce jest wyznaczone na cyplu nad zalewem. Ale kiedyś zdarzyło się też lądowanie w parku, na zborze kalwińskim.
Pamiętacie swój pierwszy wypadek, na który musieliście jechać? Nie przeżywaliście tego?
Wysyłają nas przecież na przeróżne szkolenia. Podczas akcji nie myśli się o odczuciach, trzeba przecież działać.
Co jest najtrudniejszego w tej służbie?
Niemoc. Jak wiesz, że jesteś gdzies dalej i nie możesz być na miejscu, żeby wyjechać na akcję, to dzwonisz wtedy do kolegi. Czasami do zdarzeń wyjeżdżają trzy osoby.
Czy dzięki temu, że jesteście w OSP, ludzie traktują was inaczej?
Chyba nie. Czasami starsi poganiają tylko kierowcę. A przecież on nie ma obowiązku siedzieć pod remizą. Jeden z nich jest rolnikiem, więc ma swoje zajęcia. Gdy troszkę się spóźnia, to ludzie zaczynają już gadać.
Jakie są wasze marzenia?
Wojciech Kiczuk: PSP.
Grzegorz Hołubowski: Ja to już chyba nie... Ciężko się tam dostać.
Prywatnie czym się zajmujecie?
Grzegorz Hołubowski: Miałem swoją firmę, ale musiałem zawiesić działalność.
Wojciech Kiczuk: Ja studiuję
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Piotr Biziuk
Historia Ochotniczej Straży Pożarnej w Sidrze
Ochotnicza straż Pożarna w Sidrze została zorganizowana w 1923 roku staraniem miejscowej ludności na czele z Wacławem Lintnerem miejscowym kowalem. W organizacji straży pomagali mu Witold i Stanisław Lintnerowie oraz Edward Lulewicz i Stanisław Szydłowski. Początkowo wyposażenie straży było skromne, bo składało się z poniemieckiej sikawki ręcznej i dwóch beczkowozów drewnianych. Dojazd do pożarów odbywał się zaprzęgiem konnym. W późniejszym czasie OSP w Sidrze otrzymała nową sikawkę ręczną i hydrofor z wężem, które były używane do 1939 roku. Stan liczebny straży wynosił od kilkunastu do dwudziestu kilku strażaków. Do straży należeli też Żydzi i brali oni udział w akcjach bojowych. Żyd Motel Wand nazywany "stójką" gminnym posiadał konie i wóz, którym wyjeżdżano na pożary.
Po II wojnie światowej jednostka OSP Sidra oficjalnie zaczęła działalność od 9 kwietnia 1947 r. Mieszkańcy Gminy Sidra zebrali większą sumę pieniędzy, za którą zakupiono używany samochód ciężarowy do przewozu sprzętu pożarniczego. W 1964 roku rozpoczęto budowę remizy strażackiej, gdzie sami strażacy wykonali pracę jako czyn społeczny o wartości 55 tys. złotych. Obecnie jednostka OSP Sidra dysponuje dwoma wozami i od 1955 roku jest włączona do Krajowego Systemu Ratownictwa Gaśniczego.
(informacje ze strony ospsidra.vgh.pl)
Zdjęcia z archiwum Ochotniczej Straży Pożarnej w Sidrze: