Marek Szyszko to rzeźbiarz z Chwaszczewa. Jego prace można oglądać w różnych miejscach powiatu sokólskiego i nie tylko. O pomyśle na życie, pasji, którą rozwija i wymaga wiele cierpliwości artysta opowiadał nam siedząc na dwóch ośmiometrowych rzeźbach.
Od jakiego czasu jest pan rzeźbiarzem?
- Mój wujek mieszka w Sokółce i jest rzeźbiarzem od wielu lat. Zawsze będę go chwalić, bo to on kazał mi rzeźbić i tak się zaczęła moja przygoda z drewnem. Był rok 2000. Pewnego dnia byłem u niego w galerii i tak sobie oglądaliśmy jego prace. Wspólnie powiedzieliśmy że jesteśmy spokrewnieni, więc na pewno mam w sobie geny artysty i powinienem rzeźbić. Więc spróbowałem i pokazałem mu swoją pierwszą pracę. Wujek stwierdził wtedy, że będzie ze mnie rzeźbiarz. To było bardzo miłe. Później pojechałem na jarmark w Białymstoku z niewielką ilością moich pierwszych rzeźb. I to co miałem, to i sprzedałem. Od tamtego dnia powoli zbierałem sprzęt i podpatrywałem wujka, ale nie był on nauczycielem, tylko dał możliwość zaistnienia i pokazał warsztat. Zacząłem robić zamówienia poważniejsze. Spodobało mi się nowe zajęcie i szybko stałem się samodzielny, ale podpowiedzi i sugestie zawsze przyjmuję i będę przyjmować.
Czy zawsze rzeźbi się z przyjemnością?
- Tak, ale moja praca dzieli się na dwie fazy. Pierwsza czasami jest wymuszona - czyli klient tłumaczy i pokazuje zdjęcia, i chce, abym coś wykonał idealnie odwzorowując, a ja próbuje się do tego dostosować. Natomiast druga - to robię co chcę, ale nie wykorzystuję czegoś, co jest samorodne, jak np. korzeń, tylko chcę stworzyć coś nowego od podstaw i tylko w drewnie.
Jakie drewno jest najlepsze do rzeźbienia?
-Teraz niemal każdy gatunek nadaje się do rzeźbienia. Lipa jest najlepszym materiałem, ale teraz dla Nadleśnictwa Krynki z siedzibą w Poczopku robię rzeźby w sośnie i jest to też dobry materiał. Ciężko jest nim co prawda uchwycić szczegóły, bo sosna ma tendencję do pękania, jest mniej wdzięczna. Sucha lipa jest najlepsza do różnego rodzaju płaskorzeźb, do rzeczy, w których trzeba pokazać dość misterne szczegóły. Suchą topolę można z kolei wykorzystać i jest dobra w plenerowych rzeźbach, bo raczej nie pęka. Najlepiej jest kiedy drzewo zostało ścięte zimą. W tym okresie wegetacja jest zakończona, drzewo nie ma soków i jest później trwalsze, nie pęka. Trzeba mieć kłodę z jak najmniejszą ilością sęków i na koniec się impregnuje materiał, jeżeli jest taka potrzeba.
Jakie narzędzia są potrzebne do tego, aby tworzyć w drewnie?
- Różnego rodzaju dłuta, piły spalinowe i elektryczne oraz dłuta elektryczne. Ktoś, kto chce zacząć przygodę z rzeźbieniem, musi wydać około 2000 zł na podstawowe narzędzia.
Co można zrobić z drewna?
- W zasadzie wszystko, od rzeczy małych i praktycznych jak sztućce, po płaskorzeźby, beczki, świątki, meble, elementy sakralne oraz akty. Ostatnio miałem do wykonania akt i musiałem dużo się napracować, ale efekt był wspaniały.
Jakie trzeba mieć cechy charakteru, aby być rzeźbiarzem?
- Trzeba mieć dużo cierpliwości i samozaparcia. To jest najważniejsze. Mój wujek powiedział, że potrzeba do tego zajęcia 10 procent talentu, a reszta to praca. I z tym się zgodzę. To jest prawda i można się wszystkiego nauczyć, a jeżeli człowiek jest zawzięty i pilnuje sam siebie, to będzie odnosić sukcesy.
Czy zachęca pan innych do spróbowania przygody z rzeźbieniem w drewnie?
- Zachęcam do rzeźbienia młodych ludzi. Teraz złożyłem wniosek o stypendium marszałka województwa podlaskiego i mam nadziej że dostanę pieniądze. Pisałem wniosek pod kątem szkółki rzeźbiarskiej. W przyszłym roku chcę dobudować galerię i zależałoby mi, aby było to miejsce spotkań. Mam nadzieję, że za rok zacznę budować szkółkę rzeźbiarską i będę współpracować między innymi ze szkołą w Majewie oraz z innymi. Chcę pokazać młodym ludziom, że warto pokazywać i zaszczepiać ten ciekawy zawód. Już prowadziłem wiele takich warsztatów i wiem, że to ma sens.
Tężyzna fizyczna jest potrzebna w tym fachu?
- Aby być rzeźbiarzem, nie potrzebna jest duża siła fizyczna, bardziej się pracuje myśląc. Siła jest potrzebna, ale do operowania różnymi narzędziami, często jest się zmęczonym, ale przy rzeźbach wielkich. Natomiast przy mniejszych dziełach są mniejsze narzędzia. I tutaj trzeba niewielkiej siły, aby tworzyć.
W powiecie sokólskim dużo jest osób wykonujących ten zawód?
- Mało jest rzeźbiarzy. Jeżdżę po imprezach plenerowych i większość osób rzeźbiących jest starszych ode mnie. Chociaż kilka młodych osób już jest i widzę, że robią ciekawe rzeczy.
Czy ten zawód się opłaca?
- Jeżeli ktoś jest dobry, to dobre pieniądze może zarobić. Gdy cały czas to się robi, można z tego żyć. W dzisiejszych czasach trzeba mieć zmysł marketingu.
Jakie nietypowe zlecenia wykonywał pan do tej pory?
- Teraz mam dwie kłody po 8 metrów długości, nad którymi pracuję. Robiłem żubry w drewnie w skali 1:1 które teraz stoją w hotelu w Białowieży. Rzeźbiłem konia z lampą na głowie, podobnego jaki był w serialu "Hotel 52". Takie rzeczy robi się pod kierunkiem architekta.
Co jest ważne w zrobionej rzeźbie?
- To musi robić wrażenie, efekt wizualny musi być. Fajne jest to, że ludzie zlecając mi prace często zaskakują mnie pomysłami i wtedy mam pole do popisu.
Czy oprócz tworzenia nowych dzieł, potrafi pan od restaurować inne rzeczy z drewna?
- Często takie prace się robi. W kościele w Janowie odnawiałem konfesjonały, renowacja też jest ciężka. Kiedyś robiono lepsze meble i robiło się je porządnie. Złącza są dopasowane, a nie zawsze brane na klej. Dawniej drzewa miały ok 2 metrów średnicy, teraz takich drzew nie ma. Materiał był lepszy.
Co zajmuje panu najwięcej czasu i jest najbardziej pracochłonne?
- Małe rzeczy często są bardziej pracochłonne niż wielkie rzeźby, jest więcej szczegółów i jest łatwiej coś zniszczyć.
Czy ten zawód rozwija wiedzę?
- Oczywiście, że tak. Rzeźbiąc trzeba rozwijać swoją wiedzę opierając się na literaturze, trzeba wiedzieć, co ma jaką symbolikę i jak się nazywa. Ciekawa jest historia różnych rzeźbiarzy, którzy niegdyś żyli i każdy z nich miał jakiś znak szczególny, taki styl, sposób podpisywania się. Ja się podpisuje zwyczajnie: "M. Szyszko".
Czego można panu życzyć?
- Zdrowia głównie i dużo ciekawych tematów, bo cierpliwości mi nie zabraknie. I następcy, bo mam wspaniałego syna 17-letniego i widzę, że zaczyna tak jak ja. Jego pasją jest motoryzacja, umie wiele rzeczy. Później, jak będzie chciał, to może będzie rzeźbił. Mam córkę która pięknie rysuje i może ona też kiedyś spróbuje tego fachu.
Rozmawiał: Szymon Wrześniewski
Marek Szyszko podczas pracy nad nowymi rzeźbami. Zdjęcia: