Mieszkańcy Zalesia poinformowali nas o niepokojącej sytuacji w miejscowej parafii.
Nasza Czytelniczka, jak podkreśla - po kilkunastu rozmowach telefonicznych z mieszkańcami Zalesia i okolic postanowiła napisać do redakcji mail z prośbą o interwencję w sprawie łamania przepisów dotyczących epidemii koronawirusa przez proboszcza parafii pw. NMP Pocieszenia w Zalesiu, księdza Wojciecha Markowskiego. Dodaje, że nie chce nikogo oczerniać, ani stwarzać problemów, wraz z mieszkańcami parafii martwi się jedynie o zdrowie i życie innych.
„Wszyscy widzimy, co się dzieje. Już od jakiegoś czasu ksiądz Wojciech Markowski, odprawiając msze święte, łamie przepisy, ponieważ w nabożeństwie uczestniczy zbyt dużo osób. Niedawno zauważyłam 16 samochodów zaparkowanych pod kościołem w czasie niedzielnej mszy świętej. Dla lokalnej społeczności kościół i ksiądz od zawsze był silnym autorytetem, dlatego ciężko mieć żal do osób, które przyjeżdżają, by uczestniczyć w nabożeństwie. Jednak przykład idzie z góry, od proboszcza (...). Zapowiedział, że święcenie pokarmów na stół wielkanocny odbędzie się bez przeszkód. Prosił również, aby sołtysi z całej parafii zebrali tacę w wioskach i mu przywieźli. To są potwierdzone informacje od kilku osób. To wszystko świadczy o bezmyślności i ignorancji proboszcza. W ten sposób naraża mieszkańców naszej parafii. Stwarza to zagrożenie i ośmiesza naszą miejscowość i parafię - czytamy w mailu nadesłanym do redakcji.
Przypomnijmy, że Konferencja Episkopatu Polski zaleciła, by nie praktykować święcenia pokarmów na wielkanocny stół ze względu na zagrożenie epidemiologiczne. O to, czy zostanie zorganizowane wspólne święcenie pokarmów, zapytaliśmy samego proboszcza parafii w Zalesiu.
Na początku ksiądz Wojciech Markowski zasugerował nam, że szukamy dziury w całym, później jednak wszystkiemu zaprzeczył.
- Ma pan niepotwierdzone informacje. Nie będzie nic organizowane. Powstało zamieszkanie, ktoś albo nie dosłyszał, albo ktoś komuś przekazał kiepskie informacje - powiedział ks. Wojciech Markowski.
Zaprzeczył również, jakoby sołtysi mieli zbierać wśród mieszkańców pieniądze na tacę. Zauważył jednak, że przez obecną sytuację parafia może się znaleźć w trudnej sytuacji finansowej.
- Nie ma wiernych. Ludzie wrzucą do puszki parę złotych i na tym się kończy. Ludzie nie przychodzą do kościoła. Przychodzą natomiast rachunki za prąd i inne. Jak tak dalej będzie, to pójdziemy z torbami, nie utrzymamy się - stwierdził proboszcz parafii w Zalesiu.
Dodał też, że stara się przestrzegać obostrzeń związanych z epidemią, w tym ograniczenia liczby wiernych podczas nabożeństw. Przypomnijmy, że do 11 kwietnia w kościele może przebywać pięciu mieszkańców plus osoby sprawujące mszę.
- Ludzie boją się, siedzą w domach. Żywego ducha nie znajdziesz na ulicy - powiedział ksiądz Wojciech Markowski.
(mby)