Virtuti Militari otrzymał za brawurowe wzięcie Łucka we wrześniu 1920 roku. Podczas kampanii wrześniowej znalazł się w Grodnie. Udało mu się wrócić do domu w Łosośnie, ale już 27 września zgłosiło się po niego NKWD.
Mija właśnie 72. rocznica mordu katyńskiego dokonanego na polskich oficerach i policjantach przez Sowietów. Jednym z tych, którzy dali głowę w podsmoleńskim lesie był Stanisław Bilmin, właściciel dworku w Łosośnie, bohater wojny 1920 roku.
Jak podaje portal katyn-pamietam.pl, syn Emiliana i Amelii z Zaniewskich przyszedł na świat 11 września 1894 roku w Chodorówce, dziś w gminie Suchowola. Maturę Stanisław Bilmin zdawał w Grodnie, później rozpoczął studia w Wyższej Szkole Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Dane mu było uczyć się tylko przez dwa semestry. We wrześniu 1915 roku trafił do armii carskiej, walczył w jej szeregach do 1917 roku, później zaś znalazł się we Francji. Powrócił stamtąd w lutym 1918 roku z "Błękitną Armią" generała Józefa Hallera.
Podczas wojny polsko-bolszewckiej Bilmin walczył pod Równem, Iwaniczami, Słuczem, Zamościem i Łuckiem. Szczególnie w tej ostatniej miejscowości wykazał swoje męstwo.
"15 września 1920 roku, prowadząc czołowy baon do ataku przez zniszczone mosty na Styrze po prowizorycznie przerzuconych kładkach, przeprawił się na drugą stronę rzeki i brawurowym atakiem na bagnety zajął kolejne ulice biorąc jeńców i kaemy. Dzięki jego szybkiej decyzji miasto zostało zajęte w ciągu jednej nocy, a nieprzyjaciel zmuszony do panicznej ucieczki. Za czyn ten odznaczony został Orderem Virtuti Militari 5 kl. nr 2156. Wniosek podpisał generał Władysław Sikorski" - piszą autorzy publikacji "Kawalerowie orderu Virtuti Militari w mogiłach katyńskich" (Warszawa 2000).
Pracował w Sokółce
16 grudnia 1920 roku przyznano Bilminowi Krzyż Walecznych.
Po zakończeniu wojny z bolszewikami wrócił do SGGW w Warszawie, a studia ukończył w 1925 roku z tytułem inżyniera rolnika. Rok później ożenił się z Wiktorią z d. Bilmin, c. Aleksandra i zamieszkał w majątku Łosośna Mała w gminie Kuźnica, odziedziczonym po rodzicach i teściach. W tym też roku podjął pracę jako instruktor rolny w Wydziale Powiatowym w Sokółce.
We wrześniu 1939 roku został zmobilizowany do 41 pułku piechoty w Suwałkach, awansowany na majora i odkomenderowany do Grodna na stanowisko komendanta obrony przeciwlotniczej.
Aresztowany w Łosośnie 27 września 1939 roku, odesłany do obozów jenieckich w Wołogdzie i Kozielsku. Zamordowany w Katyniu w kwietniu 1940 r. Figuruje na liście NKWD z 4 kwietnia 1940 roku, poz. 2. W 1943 roku został zidentyfikowany w czasie ekshumacji na podstawie znalezionego przy zwłokach dowodu osobistego - informuje portal katyn-pamietam.pl.
Stalin wściekł się na Berię?
Dlaczego doszło do mordu katyńskiego? Śmiałą tezę w tej sprawie stawia Piotr Skwieciński w jednym z ostatnich wydań "Uważam Rze". Według niego, jeszcze "na przełomie lutego i marca 1940 roku było niemal pewne, że za miesiąc część Polaków znajdzie się w domach, a część w Gułagu, z krótkimi jak na radzieckie warunki wyrokami. Tymczasem zostali wymordowani". Autor tekstu pisze, że decyzję podjęto w obawie przed atakiem francusko-brytyjskim z terytorium Finlandii, z którą sowieci toczyli wtedy nieudolną wojnę. Obawiając się postawy więźniów, Stalin zadecydował o ich wymordowaniu.
"Można sobie wyobrazić, że wypadki miały taki przebieg: Supronienko (Piotr, kierownik zarządu NKWD ds. jeńców wojennych - red.), po konsultacjach z Berią (Ławrientij, szef NKWD - red.), wnioskuje o zwolnienie części oficerów i wysłanie na Syberię innych. Beria idzie z tym do Stalina, w rozmowie zdradza, że analogiczna operacja dotycząca policjantów już się rozpoczęła. Stalin wpada we wściekłość, bo boi się roli, jaką jeńcy mogą odegrać, gdy do Rosji wtargną wojska anglo-francusko-polskie, a także - być może? - dlatego, że uznał, iż szef NKWD przekracza swe kompetencje. Nakazuje: Polaków rozstrzelać" - pisze Piotr Skwieciński.
Trudno jednak powiedzieć, aby twarde dowody na potwierdzenie tej tezy ujrzały kiedykolwiek światło dzienne.
opr. (is)
Czytaj też:
Najstarszy dwór na Sokólszczyźnie. Bywał tu król [FOTO]