Jeśli wojna handlowa między Chinami a USA znowu się nasili, proces cyfryzacji wyhamuje, a to może doprowadzić do spowolnienia gospodarki i kryzysu na poziomie światowym. Ten konflikt nikomu nie służy – przekonują eksperci.
Deklaracja powrotu do wzajemnych rozmów handlowych między Chinami a Stanami Zjednoczonymi, jakie padły pod koniec czerwca na szczycie G20 w Osace, to krok w dobrą stronę. Wojna handlowa, która od roku toczy się między tymi dwoma mocarstwami gospodarczymi, może spowolnić rozwój gospodarczy na całym świecie. - Administracja prezydenta Trumpa przyhamowała. Rynek chiński jest zbyt dużym rynkiem, żeby się od niego odcinać. Po zatrzymaniu na polecenie Stanów Zjednoczonych w grudniu ubiegłego roku Meng Wanzhou, wiceprezes Huawei w Kanadzie, Chiny wstrzymały sprzedaż iPhonów u siebie. A wiadomo, gdzie się ich sprzedaje najwięcej na świecie, ktoś zaczął liczyć pieniądze i okazało się, że ta wojna jest nieopłacalna – mówi Rafał Rodziewicz, ekspert ds. cyfryzacji, wiceprezes zarządu ZPTC Lewiatan.
Przedłużający się konflikt oraz ograniczenia sprzedaży chińskiej technologii związanej głównie z rozwojem sieci 5G mogą spowodować ograniczenia w rozwoju całej branży telekomunikacyjnej. Około 90 proc. wiedzy niezbędnej do uruchomienia sieci 5G należy do chińskiej firmy Huawei. I nie ma technologii, która mogłaby z miejsca zastąpić chińskie rozwiązania. - Z tego co wiem, armia amerykańska zaczęła testować rozwiązania Ericssona i Nokii, ale wiadomo, że ich technologie 5G są słabiej rozwinięte. A operatorzy mają już wylicytowane częstotliwości i nie chcą czekać – mówi Rodziewicz.
Czarna lista amerykańskiego rządu, na którą trafił Huawei, objęła swym zasięgiem 1200 różnych dostawców z Chin. Jeśli dalej nie będą mogli działać w Stanach Zjednoczonych, wojna handlowa dotknie tysięcy przedsiębiorców. Stracą na niej przede wszystkim amerykańscy dostawcy podzespołów czy oprogramowania.
Amerykanie i Europejczycy boją o swoje bezpieczeństwo. Te technologie nie stwarzają jednak nowego zagrożenia. - Cyberprzestrzeń jest dzisiaj miejscem regularnych działań politycznych, gospodarczych i społecznych, więc także i wywiadowczych, szpiegostwa gospodarczego. Tego wszystkiego, co rozgrywało się wcześniej w świecie realnym – mówi dr Łukasz Kister, ekspert ds. bezpieczeństwa.
Według niego istnieje potrzeba analizy, rozpoznania i ciągłego szacowania tych ryzyk, wynikających z działalności służb innych państw. To nie mogą być jednak tylko wybrane kraje, bo w szpiegostwie nie ma wrogów i przyjaciół, nie ma sojuszników. - W szpiegostwie, zarówno tym państwowym, jak i gospodarczym, szpiegujemy wszystkich i wszędzie. Bo to ma służyć naszemu rozwojowi, a nie komuś innemu. I dlatego każda z przyjmowanych technologii powinna zostać dokładnie sprawdzona – mówi Kister, kładąc nacisk na konieczność weryfikacji urządzeń wszelkich dostawców, niezależnie od kraju pochodzenia.
Podobnie uważa Rodziewicz. - W każdy kraju jest obszar związany z instalacjami czy branżami strategicznymi z punktu widzenia rozwoju państwa. Trzeba mieć wtedy pełen dostęp do tych urządzeń, do kodu źródłowego, by sprawdzić, czy nie ma w nich „czerwonych guzików”, które mogłyby spowodować problemy lub wręcz uniemożliwić korzystanie z tej technologii – mówi ekspert. W tej materii Huawei oferuje pełną przejrzystość. Od kilku miesięcy działa specjalne centrum w Brukseli, gdzie firmy mogą na różne sposoby testować jego urządzenia związane z 5G pod względem bezpieczeństwa.
Kiedy wybuchła chińsko-amerykańska wojna handlowa, również i w Polsce pojawiły się głosy, że należałoby zrezygnować z urządzeń chińskiego dostawcy. - Na szczęście szybko przyszło otrzeźwienie, bo operatorzy komórkowi zaczęli informować, że ich sieci przesyłu danych są w dużym stopniu zbudowane na sprzęcie Huawei. I oczywiście mogą zrezygnować z niego, ale chcieliby uzyskać za to rekompensatę. Skąd wziąć na to pieniądze? Zwłaszcza, że część z nich to sieci zbudowane przez samorządy ze środków unijnych i te pieniądze trzeba było by zwrócić Brukseli – podsumowuje Rodziewicz.
www.centrumprasowe.pap.pl
opr. (pb)