Zespół Ad Rem z Dąbrowy Białostockiej obchodzi w tym roku 10-lecie swojej działalności artystycznej. Przez ten czas grupa uświetniała swoimi występami uroczystości patriotyczne i imprezy artystyczne, a także brała udział w wielu konkursach muzycznych promując swój region. Zespół działa przy Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury.
Rozmawiamy z dyrektorem dąbrowskiego MGOK Maciejem Sulikiem, który wspomina początki działalności Ad Rem.
- Inicjatorem stworzenia zespołu był ówczesny burmistrz Tadeusz Ciszkowski. To miała być grupa aktywnych zawodowo osób, które potrafią śpiewać - tłumaczy Maciej Sulik. - Wszyscy chętni trafili na przesłuchania do pana Jarka. Na początku było sporo zainteresowanych, jednak okazało się, że próby i praca w zespole to nie zabawa, tylko poważne ćwiczenia głosu. Po jakimś czasie część osób wykruszyła się, a grupa, która się ukształtowała przetrwała praktycznie do dziś. Bardzo się cieszę, że zespół istnieje i dalej się rozwija. To nasza duma. Panie nawet w obecnej trudnej sytuacji potrafią się odnaleźć i śpiewać.
Duży udział w powstaniu zespołu ma także Ewa Hakało, nauczycielka muzyki z dąbrowskiej podstawówki.
- Pani Ewa była mocno zaangażowana w powstanie zespołu - wspomina Tadeusz Ciszkowski. - Rozmawiała ze swoimi koleżankami ze szkoły i namawiała je do współpracy. Na rozmowach spędzliśmy wiele godzin.
Teresa Boboryko jest w zespole od samego początku. Przypomina dziś jak grupa stawiała pierwsze kroki na muzycznej scenie.
- Chciałoby się powiedzieć, że zaczęło się niewinnie, ale to nieprawda. Zaczęło się bardzo profesjonalnie i poważnie. Najpierw odbyły się przesłuchania, do których przystąpiła spora grupa nauczycieli - wspomina Teresa Boboryko. - Myślę, że wtedy nikt z nas nie spodziewał się jak duże wymagania stoją przed nami. Przyszliśmy na przesłuchania, bo chcieliśmy śpiewać, no i wydawało nam się, że potrafimy. Na pierwszej próbie było nas tak dużo, że trudno było ustawić się w jednym półkolu. Początkowe zajęcia to ciężka praca nad emisją głosu. Lata leciały, ludzi w zespole ubywało, na scenie robiło się coraz luźniej, ale jesteśmy, trwamy, pracujemy, nie poddajemy się, bo nie wyobrażamy już życia bez śpiewania i występów.
Dodaje, że pomysł założenia zespołu pochodził od Tadeusza Ciszkowskiego.
- Fakt, iż powstał zespół to nie nasz pomysł. To inicjatywa ówczesnego burmistrza Tadeusza Ciszkowskiego, który wraz z dyrektorem MGOK Maciejem Sulikiem nawiązali współpracę z instruktorem śpiewu Jarosławem Woźniewskim. Po 10 latach można powiedzieć, że pomysł to strzał w dziesiątkę. Myślę, że cel został osiągnięty. Wokalny zespół nauczycieli istnieje już 10 lat i ma się dobrze. Można z tego wnioskować, że skoro jeszcze śpiewamy, to lubimy to robić i jesteśmy potrzebni.
Pani Teresa nostalgicznie wspomina pierwszy koncert, który przed własną publicznościa dał Ad Rem.
- Pierwszy koncert zaśpiewaliśmy na dożynkach w Jacznie. Na występ przybyły nasze rodziny, znajomi, koleżanki i koledzy z pracy, sąsiedzi. Było to ważne wydarzenie dla nas, ale też dla naszych znajomych i lokalnej społeczności. Pojawiło się coś nowego, każdy chciał nas usłyszeć i zobaczyć. Z publicznością przywitaliśmy się trzema utworami ,,Batumi” ,,Parostatek i ,,Do grającej szafy grosik wrzuć”. Były oklaski i bisy. Nie spodziewaliśmy się tak miłego przyjęcia. Liczyliśmy się z tym, że różnie może być. W końcu nie było to disco polo. Ten występ uświadczył nas w przekonaniu, że mamy publiczność i jest komu śpiewać. I tak zaczęło się i trwa do dzisiejszego dnia. Teraz po tylu latach nasz repertuar jest bardzo różnorodny i bogaty. Oprócz piosenek estradowych śpiewamy piosenki patriotyczne, ludowe i białoruskie.
Praca w zespole jest ciężka. Panie muszą łączyć ją z obowiązkami zawodowymi i życiem rodzinnym.
- Po 10 latach śpiewania można powiedzieć, że przychodząc na przesłuchania do zespołu nikt z nas nie zdawał sobie sprawy na co się pisze. Większości z nas wydaje się, że umiemy śpiewać i pewnie tak jest. Jednak śpiewanie na scenie, dla publiczności wymaga innego przygotowania. Praca nad emisją głosu, nad dykcją, rytmem, a przede wszystkim praca nad śpiewem wielogłosowym... Śpiew zespołowy rządzi się innymi prawami. Aby utwór wybrzmiał czysto, z piękną harmonią, to każda nuta musi być zaśpiewana ani wcześniej ani później, tylko w ściśle określonym momencie. Nie ma tu miejsca na pomyłki i indywidualne podejście. Zespól to zespół. Śpiewamy razem i wszystko idzie na konto całego zespołu. Nic nie bierze się znikąd i nie powstaje ot tak sobie. My też ciężko pracujemy nad tym, żeby nam wychodziło. Raz w tygodniu spotykamy się na próbach, gdzie pod kierunkiem naszego instruktora ćwiczymy emisję głosu i przygotowujemy nowe utwory. Materiał utrwalamy w domu. Lubimy śpiewać i zespół daje nam tę możliwość. Cieszymy się, gdy zaśpiewamy koncert, usłyszymy brawa, wydamy płytę - mówi Teresa Boboryko.
Największe sukcesy grupy to:
• I miejsce w Festiwalu Piosenki Patriotycznej w Pieniężnie w 2014 r.
• III miejsce w eliminacjach centralnych Ogólnopolskiego Festiwalu Piosenka Białoruska w 2015 r.
• Wyróżnienie w Festiwalu Piosenki Białoruskiej 2016 r.
• I miejsce w Festiwalu Piosenka Białoruska w 2019 r.
Ogromnym sukcesem każdego zespołu jest wydanie płyty. Ad Rem na przestrzeni 10 lat wydał ich aż 4 płyty:
• „Ad Rem Świątecznie" w 2015 r.
• „Ad Rem w białoruskiej piosence" w 2018 r.
• „Ad Rem Patriotycznie" w 2020 r.
• „Piosenki dąbrowskie i polskie” w 2020 r.
Na sukces grupy zapracował także instruktor grupy Jarosław Woźniewski, który pracuje z paniami od samego początku. Zapytaliśmy go, dlaczego zdecydował się poprowadzić grupę i jakie były jej początki.
- Jestem praktykującym muzykiem oraz instruktorem muzycznym, z dość sporym bagażem doświadczeń. Propozycja wydała się ciekawa ze względu na wyzwanie: prowadzenie zespołu nauczycielskiego, a to było wyzwanie nie byle jakiego kalibru. Po przesłuchaniach już wiedziałem, że łatwo nie będzie, ale wiedziałem również, że warto podnieść tę rękawicę. I tak zaczęła się, już dziesięcioletnia, współpraca na muzycznej ścieżce życia - mówi Jarosław Woźniewski. -10 lat istnienia to 10 lat zmian. Pamiętajmy, że zespół w zasadzie zaczynał od zera. Owszem, niektóre osoby deklarowały, że śpiewają, ale i one musiały uznać konieczność ustawicznej pracy nad sobą. Śpiew w zespole ma swoje wymagania, ma swoją specyfikę i potrzeba dużej wytrwałości i cierpliwości, żeby osiągnąć efekt spójnego brzmienia. Panie na pewno nauczyły się inaczej słuchać muzyki, inaczej postrzegać wartości tkwiące w kompozycji. Zespół rozwija się cały czas. Prześpiewaliśmy mnóstwo repertuaru piosenkowego. Niektóre utwory stały się naszymi ulubionymi, inne śpiewane są okazjonalnie. Jednak każdy z naszych koncertów miał zawartą w sobie treść, miał przesłanie. Cały czas staram się, aby dziewczyny podnosiły swoje umiejętności, udaje im się to ponad wszelka wątpliwość.
Członkinie zespołu są ze sobą bardzo zżyte. Jak jednak to wygląda za kulisami?
- Według wszelkich znaków na niebie i ziemi, ludzie którzy śpiewają stają się ludźmi lepszymi i wrażliwszymi. Śpiew jako taki sam w sobie może być procesem terapeutycznym. Można mruczeć mantry, a można i śpiewać. Jak wzrasta poziom wykonania, to rośnie również zadowolenie z ciężkiej pracy. Pewnie działa wszystko po trochu. Dziewczyny bardzo lubią śpiewać, można rzec, że kochają to. Owszem, pracy jest bardzo dużo, ale zawsze może być jeszcze więcej. Pięknie jest jak udaje się zaśpiewać dobry koncert - dodaje Jarosław Woźniewski.
(hr)