Z prośbą o interwencję zwrócili się do nas rodzice dzieci ze Szkoły Podstawowej w Dąbrowie Białostockiej. Sprawa dotyczy wyjazdów uczniów na basen.
Dowozem i opieką zajmowała się szkoła, a dzieci bardzo chętnie korzystały z zajęć na pływalni. Było to także duże udogodnienie dla rodziców, którzy nie są w stanie samodzielnie zawieźć swoich pociech na basen – chodzi tu o pracę, czy obowiązki związane z prowadzeniem gospodarstwa rolnego. Od bieżącego roku szkolnego to się zmieniło, chociaż rodzicom zależy na kontynuacji wyjazdów. Burmistrz zagwarantował środki finansowe tylko na sześć wyjazdów w ciągu półrocza. Pieniądze te zostały już wykorzystane.
- W ubiegłych latach wszystko było w porządku, dzieci jeździły na basen, miały zapewnioną opiekę i transport – opowiada mama jednego z uczniów. – Na początku września tego roku zaczęły się problemy. Prosiliśmy o pomoc panią dyrektor, ale ona odsyłała nas do burmistrza.
Dzieci bardzo chętnie uczestniczą w wyjazdach i rozwijają swoje zdolności w pływaniu, co przynosi także korzyści zdrowotne. Zapytaliśmy burmistrza Dąbrowy Białostockiej Artura Gajlewicza, czy widzi wyjście z tej sytuacji.
- Dofinansowałem sześć wyjazdów w jednym i w drugim półroczu, tak jak umawialiśmy się z rodzicami uczniów – tłumaczy Artur Gajlewicz. – Na ile pozwala nam budżet gminy, na tyle dofinansowujemy wyjazdy. Dodatkowo złożyliśmy wniosek do programu „Umiem pływać”, każdego roku otrzymujemy z niego środki finansowe na zajęcia na basenie. Nie sposób znaleźć tyle środków finansowych, ile życzyliby sobie rodzice. Gdyby w naszym budżecie były pieniądze, bardzo chętnie dofinansowalibyśmy więcej wyjazdów, ale niestety środki są ograniczone. Wydajemy więcej pieniędzy na oświatę, wynagrodzenia, wzrosła także cena paliwa, coraz trudniej wygospodarować dodatkowe fundusze. Takie wyjazdy nie są zadaniem ani burmistrza, ani szkoły, mogą je organizować sami rodzice uczniów. Trzeba wziąć pod uwagę, że inne szkoły też mogą chcieć wysyłać dzieci na basen.
Rodzice tłumaczą, że w poprzednich latach wyjazdy były częstsze. - Było więcej, a my musieliśmy dokładać z budżetu sporą kwotę – przyznaje burmistrz
- Ci, którzy prowadzą gospodarstwa albo pracują do późna nie mogą sami wozić swoich dzieci – mówią rodzice. – Bo takie argumenty słyszymy - żebyśmy wsadzili dzieci do samochodu i sami zawieźli na basen. A kto nas wyręczy w pracy? Proponowaliśmy nawet, że zapłacimy za wyjazdy, aby tylko to było możliwe. Taka opcja też nie wchodzi w grę. Przecież tu chodzi o dobro naszych dzieci, o ich lepszy rozwój i kondycję. W naszym mieście nie ma za wielu zajęć adresowanych do maluchów.
Rozmawialiśmy także z dyrektor Szkoły Podstawowej w Dąbrowie Białostockiej Małgorzatą Andronik.
- Pieniędzy na wyjazdy na basen nie ma ani burmistrz, ani ja w budżecie szkoły – mówi Małgorzata Andronik. – Burmistrz i tak zgodził się na dwa wyjazdy w miesiącu przez cały rok szkolny. Rodzice jednak prawdopodobnie wykorzystali już fundusze przeznaczone na ten cel. Każdego roku przystępujemy do programu „Umiem pływać” i dzieci z klas drugich mają bezpłatne wyjazdy na basen.
Rodzice są gotowi pokryć koszt dojazdu dzieci na basen.
- Jeżeli rodzice chcą płacić, to muszą wynająć autokar i porozumieć się z nauczycielkami, które będą opiekować się dziećmi – dodaje dyrektor. – Ja nie mogę niczego nakazać moim pracownikom. Nie jesteśmy w stanie wynająć też szkolnego autobusu, oprócz dowożenia dzieci do szkół, mamy także sporo wyjazdów np. na zawody i kierowca nie może cały czas jeździć. A stan autobusu także pozostawia wiele do życzenia. Kiedyś panie jeździły w ramach bezpłatnych godzin, teraz, niestety, zlikwidowano już te godziny. Ostatecznie jeżeli rodzice dogadają się z nauczycielami, ja mogę podpisać kartę wycieczki i umowę wolontariacką, takie są procedury wyjazdów.
(hr)