Nasz artykuł o generale Edwardzie Józefie Godlewskim sprawił, że wiele osób zaczęło się interesować jego historią. Kontaktują się z nami ludzie, którym zależy na przypomnieniu postaci bohatera, szczególnie, że w tym roku przypada 125. rocznica jego urodzin i 100. rocznica odzyskania Niepodległości. Udało nam się dotrzeć do bratanic generała. Panie Janina i Maria to bliźniaczki, córki przyrodniego brata generała.
Józef Godlewski miał przyrodnie rodzeństwo ze strony ojca – czterech braci i siostrę oraz ze strony matki – siostrę. Bratanice opowiadają historie przekazane im przez mamę i ciotkę. Chociaż miały wtedy kilka lat, doskonale pamiętają strach tamtych dni. Z ich opowieści emanuje ogromna miłość do Ojczyzny, miłość, wpojona im przez rodziców i pieczołowicie pielęgnowana przez lata w tych trudnych czasach. Pani Janina powtarza i dziś: Trzeba kochać swoją Ojczyznę…
- Po wkroczeniu do Polski wojsk sowieckich (w 1939 roku - red.) pułki dostały nakaz złożenia broni - opowiada Janina Kalinowska. - A stryj (generał Godlewski) był tak dociekliwy i znał się na wszystkim, że tego nie zrobił. Pytał, dlaczego w czasie takiej pożogi składać broń? I wysłał swój wywiad, a wywiad miał bardzo dobry, aby sprawdzić sytuację. Okazało się, że te oddziały, które złożyły broń, wojska rosyjskie obstępowały i gdzieś gnały. Dlaczego? Dokąd? Co z nimi robią? Kiedy wywiad wrócił, już stryj wszystko wiedział. Postanowił rozpuścić swój pułk, a sam pojechał do Białegostoku, do księdza Abramowicza. To był jego przyjaciel. Był tam około dwóch miesięcy. W tym właśnie czasie przyszedł do nas goniec, aby mama poszła do rodziny księdza Abramowicza w Grabowie. Mama poszła tam, my z siostrą odprowadzałyśmy ją i strasznie wszystkie płakałyśmy. Kiedy mama dotarła na miejsce, goniec pytał o gospodarkę, czy nie choruje wujek i powiedział, że stryj będzie w Białymstoku około dwóch miesięcy, musi zobaczyć, co robić dalej. Skąd wziąć broń i walczyć dalej. To były ostatnie wiadomości od stryja. Mama przyszła i nam opowiadała, że ze stryjem bieda jest. Żona stryja była łączniczką w AK i on wszystko wiedział, co się u nas dzieje. Jak pierwszy pociąg przyszedł, żeby wywozić ludzi, to wywieziono ludzi z Różanegostoku. A następny już czekał. Ważniejsze osoby - wojskowych, biskupów, te osoby, o których wiedzieli, że zagrażają, wywiezione miały być na północ. My też mieliśmy się tam znaleźć. Naszą rodzinę też mieli wywieźć. Sstryj czuł się odpowiedzialny za nas, że to przez niego spotkał nas taki los. Mama szykowała wory z jedzeniem. Babcia Inki Siedzikówny, Tymińska, miała majątek w Harasimowiczach, ona często przebywała u babci i uczyła się u zakonnic. Była rok młodsza od mojej siostry Stasi, poznałam ją, kiedy przychodziła do nas i pożyczała książki do czytania. Pewnie to ona przekazała wiadomość partyzantom. Partyzanci rozbroili pociąg, który stał w Kamiennej i miał nas wieźć na północ. A mama nas już ubrała i czekaliśmy na niego. Nagle do domu wbiegła ciotka Julka i krzyczy, abyśmy brały różańce i modliły się. My pytamy, co się stało, a ona mówi, że rozbroili pociąg i nie wywiozą nas. To był pierwszy pociąg, drugi też rozbroili, a trzeci to już Niemcy załatwili. I tak zostałyśmy tu. Goniec powiedział jeszcze, że stryj miał przygotowany samolot i mógł uciekać tak jak inni. Ale on powiedział, że to jest mój naród, moja Ojczyzna i nie zostawię. Nie mógł też zostawić swoich żołnierzy. Był bardzo zawzięty za Polskę, kochał ją ponad życie.
- Stryj uczył się w „uczyliszcze” w Sokółce. Do matury trzeba było wypełnić kwestionariusz i napisać, kto gdzie pójdzie. On napisał, że wybiera się na wyższą szkołę wojskową do Petersburga. I od razu dostał wilczy bilet, czyli nie dopuścili jego do matury. Wrócił do domu, pewnego dnia, wstają z rana – to był wrzesień, widzą - nie ma Józia. Przepadł. A on pojechał do Petersburga, nikomu nic nie powiedział, bo nie wiedział, co przed nim. Trafił do polskiego aptekarza, znał dobrze łacinę i prowadził mu aptekę. Miał w zamian jedzenie i mieszkanie, przygotowywał się też do matury. Jak zdał maturę, to napisał do ojca list, żeby przysłał pieniądze, bo wstępuje na Akademię Wojskową. I tak się rozpoczęło, skończył Akademię i wstąpił do legionów. Jak wybuchła I wojna światowa, to wkroczyli do Polski. Stryja przydzielili do obrony Lwowa, potem ruszyli do Warszawy. Kiedy stryj przyjechał domu, to ciotka opowiadała, że buty miał bez obcasów, szynel cały w dziurach, ale jemu nic się nie stało. Ostatni raz stryj był na pogrzebie naszego ojca w 1938 roku. Pamiętam jak siedzieli wszyscy za dużym stołem, a ja schowałam się z lalką pod nim. Tylko tyle zapamiętałam z ich rozmowy, że bieda się szykuje dla Polski, bieda. Już wtedy wiedzieli, to był luty 1938 roku, a w następnym, we wrześniu wybuchła wojna. Ale czy wierzyli, że tak się stanie? Stryj utrzymywał z nami kontakt, przysyłał pieniądze, listy pisał i przyjeżdżał. Kiedy nasza rodzina została zapisana do wywózki, mama musiała co tydzień meldować się w Ostrowiu. Każdy tydzień, bali się pewnie, że uciekniemy, pilnowali nas. Nieraz widzieliśmy koło naszego domu pod brzozą ludzi. Znaczy pilnowali. Później posądzali też mamę, że ma broń, kontakty. Brat mamy był oficerem w Wilnie, syn siostry generała też był sztabowym w Grodnie, zawsze u nas było pełno wojskowych. Kiedyś nawet przyszli do nas szukać broni, my z siostrą strasznie płakałyśmy i ciotka prosiła, żeby wyszli. Poszli do sadku kopać i szukać. Mieliśmy okropne przejścia podczas wojny, taki los był Polski - mówi Janina Kalinowska.
Generał Godlewski ożenił się z Idą Westmark siostrą swojego przyjaciela Haralda.
Ciotka mówiła, że Harald pochodził z majątku Bułkiery - kontynuuje pani Janina. - Kiedy zginął w wojnie, jego ciało zostało przewiezione do swojego rodzinnego domu. Ojciec Haralda powiedział do stryja, że jego syn zginął, to on będzie teraz jego synem. I stryj ożenił się z siostrą swojego przyjaciela Idą.
Opowieść Marii przedstawimy w następnych materiałach.
Dziękujemy wszystkim osobom, które pomagają nam w dotarciu do informacji związanych z osobą generała Edwarda Józefa Godlewskiego.
Wysłuchała: Halina Raducha
Na dwóch pierwszych zdjęciach - rodzina Józefa Godlewskiego i miejsce, gdzie stał dom. Na archiwalnych fotografiach - Józef Godlewski: